Vernaccia di San Gimignano bywa różna. Z automatu ulicznego w San Gimignano jest taka sobie ale bardzo tania. Osobiście bardzo polecam taką z „Reserva” na etykiecie spółdzielni kilku producentów Geographico. Reserva jest wypuszczana na rynek rok po zwykłym winie, ale jakościowo czuje się różnicę. I nie co roku wypuszczają reservę, a to ma też spore znaczenie. Reserva ma nie tylko bogatszy smak i bukiet, ale też bardziej złocisty kolor. Rozpisałem się o winie białym, które nie jest mi tak bliskie jak czerwone, ale i samo miasto i producent są mi bliscy. Geographico to pierwszy znany mi producent, który na butelce odważył się napisać, że Chianti bez „reserva” należy otwierać na dobę przed rozlaniem do kieliszków. Od kiedy stosuję się do tego zalecenia, zwyczajne Chianti są znacznie lepsze. Przepisy na życie są różne. Wiele sprawdzonych świetnie działających. Szkoda, że są dostosowane na ogół tylko do niektórych osób, a innym nie pasują zupełnie. Najlepszy przykład to Nowy i Cichal. Jeden woli czystą a drugi jej nie znosi, chociaż obaj wiedzą, dlaczego ten drugi lubi, co lubi.
Mnie spotkała wczoraj przykrość, gdy wyczytałem, że kawa skraca życie a piwo je wydłuża. A Cichala to akurat ucieszyło. Bardzo lubię piwo, ale piję go mało. Nie wydaje mi się, abym mógł pić go znacznie więcej. Za to kawy wypijam ogromne ilości. Ale mam nadzieję, że podobnie, jak w przypadku Szwagrów, żadne zasady tutaj nie zadziałają. Mój ojciec pił niewiele, ale mu się zdarzało przebrać miarę parę razy w roku. Żył długo.
Matka zdecydowanie stroniła od alkoholu, żyła krótko. Ale kawy wypijała morze. Z przepisów na życie najbardziej podoba mi się przepis Władysława Bartoszewskiego, według którego należy żyć przyzwoicie. Pewnie każdy by chciał, ale mało kto potrafi. Prawie nikt nie potrafi. W przełożeniu na język religijny oznacza to świętość. Chyba, że się będzie przyzwoitość stopniowało i znajdzie dla siebie stopień niski ale satysfakcjonujący. Żartuję oczywiście. Jeśli ktoś się stara żyć przyzwoicie, na ogół to w miarę wychodzi.
Mnie spotkała wczoraj przykrość, gdy wyczytałem, że kawa skraca życie a piwo je wydłuża. A Cichala to akurat ucieszyło. Bardzo lubię piwo, ale piję go mało. Nie wydaje mi się, abym mógł pić go znacznie więcej. Za to kawy wypijam ogromne ilości. Ale mam nadzieję, że podobnie, jak w przypadku Szwagrów, żadne zasady tutaj nie zadziałają. Mój ojciec pił niewiele, ale mu się zdarzało przebrać miarę parę razy w roku. Żył długo.
Matka zdecydowanie stroniła od alkoholu, żyła krótko. Ale kawy wypijała morze. Z przepisów na życie najbardziej podoba mi się przepis Władysława Bartoszewskiego, według którego należy żyć przyzwoicie. Pewnie każdy by chciał, ale mało kto potrafi. Prawie nikt nie potrafi. W przełożeniu na język religijny oznacza to świętość. Chyba, że się będzie przyzwoitość stopniowało i znajdzie dla siebie stopień niski ale satysfakcjonujący. Żartuję oczywiście. Jeśli ktoś się stara żyć przyzwoicie, na ogół to w miarę wychodzi.